19 grudnia 2013

Stres Bożonarodzeniowy istnieje.Krem z buraka na parze również!



   Gdyby komuś nie udało się skonstruować barszczu wigilijnego z jakiegoś powodu. Powodów może być wiele. Nie wiem, czy warto w nie wnikać, bo chyba byśmy nie przeszli do przepisu do momentu nadejścia przyszłego roku. Wydaje mi się jednak, że tym najgłówniejszym z głównych jest dziko-dziki brak czasu spowodowany jakimś niewytłumaczlanym pędem powstającym z rozpędu, którego nie można nijak powstrzymać celem zatrzymania na czas, by paradoksalnie w określonym czasie móc stworzyć właśnie to co się chce! I tak w tym roku u mnie Świąt nie będzie, co za ulga uffff... Skoro piszę tu o uczuciu ulgi muszę również napisać o tym, że skoro ją czuję, to oznacza to tyle, co fakt odczuwania stresu, który fundują mi Święta, gdy w moim domu się pojawiają. Bossszeszzz Ty mój! No i nic dziwnego Wam powiem.

    I w tym własnie momencie zaczynam zastanawiać się nad kwestią zasłysznego gdzieś terminu niestrawności stresem wywołanej. Bo co jeżeli on faktycznie istnieje i co jeśli idąc dalej tym tokiem rozumowania dojdę do wniosku, że całe świąteczne żarcie pod jego wpływem zaprowadzi mnie pięć metrów pod ziemię, czy jak kto woli aż całe sześć stóp, choć ta druga miara raczej mało miaro dajną jest, bo przecież stopa stopie nie równa. W każdym razie czynnikami wywołującymi stres są stresory, sprawa prosta niczym ość w karpiu. Ze względu na ich siłę dzieli się je na trzy klasy i tak do najsłabszych zalicza się drobne codzienne utrapienia, czyli tzw. uciążliwości dnia codziennego. Przytrafiają się one większości z nas, bo kto nie stresował się że nie zdąży na czas do pracy, hmm? Z kolei te, których siła jest średnia zostały ujęte  w ciekawą koncepję, ktora zwie się koncepcją zmian życiowych(Holmes i Rahe) i ujmuje je w postaci skali. I tu powoli zaczyna robić się ciekawie. Na szczycie usytuowano jako najpowazniejsze źródło stresu, śmierć współmałżonka, potem rozwód, separację, karę więzienia, śmierć kogoś z rodziny, zawarcie związku małżeńskiego, i utratę pracy. No to teraz przejdźmy do tego co najciekawsze, czyli do tego, że w koncepcji tej jej autorzy uwzględnili takie wydarzenia, które powszechnie uznawane są za pożądane. Czyli jednym słowem stresorami mogą być sytuacje, do których dążymy. Pewien paradoks można by rzec...Wobec tego równie stresujące jest dla nas zawarcie związku małżeńskeigo, wybitne osiągnięcia, wyjazd na urlop, czy wakacje, ale właśnie również to, o co nam dzisiaj chodzi, czyli urządzenie Świąt Bożego Narodzenia. Wydarzenia te stawiają przed nami pewne wymagania, którym staramy sie sprostać popełniając przy tym błędy i cóż, stresując się. Myślę, że i urządzanie Świąt jak i samo świętowanie może stać się nawet stresorem najwyższej rangi i dorównać w ten sposób klęsce żywiołowej, czy wojnie. No to jak wojna to wiadomo, że są i ofiary.

   Koncepcja zmian życiowych zainspirowała wielu badaczy i tak okazuje się, że mamy pewne mocne związki pomiędzy intensywnością tych zmian a podatnością na choroby. Wynika z nich, że u człowieka, który znajdzie się w sytuacji stresowej uruchamiane są mechanizmy fizjologiczne i psychologiczne, oczywiście nie wszystkie na raz, i dochodzi do pobudzenia wszystkich narządów wewnętrznych w czasie tej jednej reakcji stresowej. Wiadomo od dawna, że to stres przewlekły głównie powoduje rozmaite skutki dla naszego organizmu, uszkadzając strukturę biologiczną, lub zaburzając funkcje narządów wewnętrznych np. serca, czy żołądka. Nie wiadomo jednak na pewno w jaki sposób organizm dokonuje tego ciekawego wyboru, na który organ, jak też za pośrednictwem jakiego mechanizmu oddziaływać będzie reakcja stresowa. I ja zatrzymam się tutaj, bo nie dotarłam do badań, które wskazywałyby bezpośrednio na wpływ Świąt Bożego Narodzenia jako sytuacji stresowej na organizm ludzki, a raczej tego w jakim stopniu wpływają i z jakim skutkiem na poszczególne organy chociażby. Szybko wywnioskować jednak mogę, choćby robiąc jeszcze szybsze studium przypadku na sobie samej, że w zasadzie organem obarczonym podczas świętowania najbardziej jest...cały człowiek! Bo nachodzić się musi najpierw na zakupy z pińset sto dziwińset razy, bo dwa nie starczą, gdyż łepetyna również obarczona wszystkim co tylko się da i zapomina ciągle co miała kupić. Potem nastać się musi na nogach i narobić jednocześnie denerwując, że nie zdąży na czas, że rodzina przyjdzie, a to przecież nie zawsze taka radość jakby się zdawać mogło. I wreszcie głowa boli na równi z żołądkiem, który obarczony został jeszcze zanim czas świętowania nastał, bo stres należało zagryźć, ewentualnie przepalić, a jak trzeba to i zapić. Wszystko na domiar złego po cichu, gdzieś w kącie, bo nie ładnie z takimi perwersjami na pierwszy przedświąteczny plan startować, a to kolejny stres, żadna tam frajda rodem z dzięcięcych lat i zabaw w chowanego. O losie!

   Zanim przejdę do meritum, czyli jak uniknąć stresu świątecznego, proponuję najpierw krem z buraczano-jabłkowy gotowany na parze. Jest to doskonałe zastępstwo barszczu wigilijnego, na którego przygotowanie potrzebujesz dużo więcej czasu aniżeli tak jak w tym przypadku, maksymalnie dwóch godzin. Ponadto zupa jest gęsta, więc nie trzeba juz podawać do niej pierogów, uszek, pasztecików i takich tam. Ja osobiście bardzo lubię te wszystkie takie tam, ale zawsze gościom w razie czego można wmówić, że to np. teraz taka moda, albo że u Ciebie w domu się tak jada i basta! Ewentualnie, że po prostu tak jest zdrowiej, czy że standard się przejadł. Polecam oczywiście jednak spróbować, bo faktycznie może się okazać, że Ci posmakuje i nie zastapisz już nigdy na zwykły barszczyk z uszkami :)
 

 










KREM BURACZKOWO-JABŁKOWY GOTOWANY NA PARZE

  • Burak- 6 małych
  • Jabłko- 4 małe
  • Kostki bulionowe eko- 2
  • Cząber- 1 czubata łyżeczka
  • Cynamon- 1/2 łyżeczki
  • Czosnek- 1 mały ząbek
  • Goździki- 2
  • Ziele angielskie- 1







   Buraki w łupinak gotujemy do miękkości. Moje gotowały sie 1,5godz. Sprawdź po 1godz. widelcem, czy są miękkie. Jabłka obierz i gotuj 10min. Poczekaj aż buraki i jabłka ostygną i zblenduj je na gladką masę. W 0,5 litra gorącej wody rozpuść kostki bulionowe i dodawaj powoli  mus buraczano-jabłkowy. Dodaj przyprawy, wciśnij czosnek i zagotuj. Zmniejsz ogień praktycznie na minimu i pogotuj tak jeszcze momencik. Smacznego!


   Zapraszam Cię również do przejrzenia innych ekscentrycznych bożonarodzeniowych przepisów :)







Kolor fioletowy:
                                                                     

2 komentarze:

  1. ciekawa jestem smaku takiego kremu:) bo pomysł jest super!

    OdpowiedzUsuń
  2. Karinka - zgłaszaj sie szybciutko do Teczy smków 3 :) !!!!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję Ci za odwiedziny. Jeśli jesteś "Anonimowy/a", proszę podpisz się np. nickiem a będzie mi miło :) Zapraszam ponownie i życzę smacznego!