W tym roku wreszcie lubelscy blogerzy kulinarni mieli swoja pierwszą Wigilię. Spotkaliśmy sie ponad tydzień temu w gronie takim jakie widzicie na zacnym grupowym zdjęciu. Zresztą, co tu dużo gadać, przeważnie te same gęby. Nie wiem dlaczego, ale reszta osób nie jest skora do integracji, no trudno. I teraz żeby tradycji stało sie zadość powinnam napisać o swoim spóźnieniu. No i cóż, napiszę a jakże! Tym razem pojawiłam się na spotkaniu jako...ostatnia spóźniając się zaledwie godzinkę. W każdym razie miałam powód a nawet dwa, więc myślę, że jestem jak najbardziej usprawiedliwiona!
fot. Sierotka maRysia w kuchni
Tym razem nasze spotkanie odbyło się w Zielonym Talerzyku. Osobiście gościłam w tym miejscu po raz pierwszy i przyznam, że nie wiem, czy zdecyduję się kiedykolwiek tam powrocić. Stół szybko zapełnił się przygotowanymi przez nas pysznościami. Każdy przyniósł przynajmniej jedną świąteczną potrawę. W międzyczasie zaś mogliśmy spróbować serwowanych ze strony restauracji zup wigilijnych, konkretnie czystego czerwonego barszczu, grzybowej i kremu chrzanowego oraz kompotu z suszu. Osobiście byłam dość sceptycznie nastawiona do pomysłu podawania takiego zestawu od samego początku. Może to ja jestem dziwna, albo może wyznaję dziwne zasady, albo może nie wiem co innego, ale zjadanie trzech zup podczas jednej kolacji wydawało mi sie być odrobinę nietrafionym pomysłem. Miałam rację. Zup zaledwie spróbowałam i poza ostatnią, kremem chrzanowym nie mogę polecić pozostałych.
Poniżej możecie zobaczyć kilka fotek a na nich nasze pyszności. Tego wieczoru bezgranicznie zakochałam się w pierogach z makiem polanych sosem karmelowym, które przygotowała Marlena. Były po prostu obłędne! Na stole pojawiły się jeszcze inne przysmaki. Były kanapki z pasta z grochu i wędzonym pstrągiem, sałatka jarzynowa, śledzie w śmietanie i śledzie z chili, paszteciki z farszem jak do piroga biłgorajskiego, tartaletki z kapustą i żurawiną, rolada czekoladowo-pomarańczowa, krem piernikowy oraz sałatka z ryżowa z tuńczykiem i ananasem wg. przepisu mojego brata, który początkowo był moim przepisem, ale tu nastąpiła długa historia, na którą nie mamy czasu i możemy ją jedynie podsumować znanymi chyba wszyskim słowami, iż "uczeń przerósł mistrza".
Spotkanie upłynęło nam w przemiłej atmosferze. Niestety warunki lokalowe nie pozwoliły nam na pełną swobodę, przez co chwilami ciężko było nam się skomunikować z osobami po drugiej stronie stołu. Z kolacji wychodziłam najedzona a nawet chyba przejedzona, bo jak wreszcie się dopchałam z talerzem to nie odpuściłam i spróbowałam wszystkiego a jakże! Nawet na wynos zabrałam, pochwalę się! Do tego jeszcze doszły dary losu od Lubelli, Appetity i Fistaszka, które dosłownie targałam po ziemi w torbach prezentowych. Ja nawet nie muszę się domyslać, ja wiem że wyglądałam śmiesznie, a ludzie, których mijałam idąc na parking patrzyli na mnie z litością, jak na babkę, która na miesiąc przed świętami narobiła zapasów, a teraz ciągnie siaty po ziemi!
Za spotkanie przede wszystkim oczywiście dziekuję Marcie i Edycie, które je zorganizowały. Ponadto wszystkim, którzy w nim uczestniczyli, czyli: Marlenie, Goście, Angelice, Ani, Justynie, Oldze, Dorocie i Dawidowi. Mam nadzieję, że w przyszlym roku uda nam się spotkać ponownie i będzie jeszcze przyjemniej.
fot. Pasja Smaku
Super sprawa ;) fajnie, że mogliście się spotkać i spędzić razem czas
OdpowiedzUsuń:D ... spotkamy się, spotkamy ... i to zaraz po Nowym roku ;)
OdpowiedzUsuńNo jak ja lubię czytać Twoje relacje:) A jeszcze jak mi tak słodzisz, to już w ogóle..:) ale nieskromnie powiem, że pierożki były zajebiaszcze:)P.S. mam jeszcze trochę w zamrażarce, bo zapomniałam o nich na wigilię więc jak coś to wpadaj.
OdpowiedzUsuńFajnie by było gdyby jednak i inni zdecydowali się z nami integrować:)